EXCALIBUR Chrisa Claremonta – amerykańscy mutanci w Londynie

Na platformę Marvel Unlimited wróciłem nie dlatego, że brakło mi tytułów do czytania. Wręcz przeciwnie. Nazbierało się ich już za dużo i uzyskanie dostępu do tej bazy miało zmobilizować mnie wreszcie do nadrobienia zaległości. Specjalnie w tym celu przygotowałem sobie nawet dokładnie wyselekcjonowaną listę runów do sprawdzenia – zawierała ona na tyle różnorodne pozycje (zarówno starsze, jak i nowsze komiksy, zarówno te skupione na moich ulubionych postaciach, jak i te, które mogłyby przystępnie zapoznać mnie z tymi, z którymi nie miałem dotąd do czynienia), że nie dopuszczałem możliwości dalszego jej poszerzania. Plan był więc taki, by odhaczyć najpierw to, co w rozpisce i ewentualnie potem sięgać po to, co akurat mnie zainteresuje. Zapewne domyślacie się dokąd zmierza ten wstęp. Nie wytrwałem długo w tym postanowieniu, a winę za to ponosi… seria Excalibur Chrisa Claremonta.

Dlaczego zwróciłem uwagę na ten run?

Bo lubię postacie Rachel Summers, Nightcrawlera oraz Kitty Pryde. Ich brak w późniejszych inkarnacjach X-Men stanowił dla mnie jeden z głównych powodów ogólnego rozczarowania ostatnimi latami pracy Claremonta przy głównym tytule o mutantach.

O jakim mówimy tu materiale?

Claremont odpowiadał za prolog w formie one-shotu pt. Excalibur Special: The Sword is Drawn oraz pierwsze trzydzieści cztery zeszyty serii wydawane na przestrzeni lat 1988-1991.


Omówienie:

Mogłem się domyślić, że tak to się skończy. Na pewnym etapie lektury słynnego runu Chrisa Claremonta w X-Men poczułem się bowiem tak przywiązany do niektórych postaci, że zwyczajnie szkoda było mi je opuszczać. Jasne, finał tej ciągnącej się przez kilkanaście lat sagi zmęczył mnie i rozczarował, ale okresy z rysunkami Johna Byrne’a, Paula Smitha czy Johna Romity Juniora czytało mi się wyśmienicie i wiedziałem, że prędzej czy później postaram się wypełnić po nich lukę innymi komiksami Claremonta z tamtych lat. Stało się to szybciej niż zakładałem. Wychodzi więc na to, że scenarzysta odwalił na łamach X-Men kawał naprawdę doskonałej roboty, skoro po tak pokaźnej dawce jego historii, dalej nie miałem ich dość.

Następcy króla Artura

Czemu padło na Excalibur? Otóż to właśnie do tej pobocznej serii poświęconej działającej w Wielkiej Brytanii grupie superherosów w wyniku crossovera Mutant Massacre trafili bohaterowie, których szczególnie brakowało mi w dalszej fazie runu Claremonta, czyli Kitty Pryde (dawniej Sprite i Ariel, teraz Shadowcat), Kurt Wagner zwany Nightcrawlerem oraz pożegnana tam ciut wcześniej Rachel Summers. Może to odrobinę niepopularna opinia, ale z tej trójki najbardziej polubiłem tę ostatnią postać. Szczerze przejąłem się jej losami, a rozwiązanie wątku córki Jean i Scotta z przyszłości na kartach X-Men wzbudziło we mnie lekki smutek.

Excalibur, ku mojemu wielkiemu zadowoleniu, okazał się tytułem, który dał jej odetchnąć. Rachel, która jak dotąd doznawała głównie cierpień i zawodów, w końcu osiadła gdzieś, gdzie życie toczyło się może niekoniecznie wolniejszym, ale na pewno innym tempem. Gdy była w X-Men wszystko przypominało jej o utraconych rodzinnych relacjach, śmierci najbliższych oraz wyrzutach sumienia, które dręczyły ją odkąd tajne służby wykorzystywały ją do polowania na mutantów. W spin-offie, otoczona stęsknionymi za nią i serdecznie do niej nastawionymi przyjaciółmi, mogła po prostu cieszyć się z samego faktu bycia superbohaterką.

O ile Summers odeszła ze szkoły Xaviera poniekąd z rozpaczy po tym, jak prawie zginęła z ręki Wolverine’a (długa historia…), o tyle Nightcrawlera i Kitty zmusiła do tego gorsza kondycja i problemy z kontrolowaniem mocy, ciągnące się od czasu starcia z wrogimi Maruderami. Dochodząc do siebie w Szkocji pod okiem Moiry McTaggert, czują się odstawieni na boczny tor i znudzeni. Nagły powrót Rachel zapoczątkowuje bieg zdarzeń prowadzących do ponownego założenia przez nich strojów oraz powstania Excalibura, brytyjskiego odłamu zespołu X-Men.

Resztę nowej grupy stanowi para – Captain Britain (Brian Braddock) oraz zmiennokształtna Meggan (najpopularniejsza i najważniejsza postać z uniwersum Marvela stworzona przez Alana Moore’a). On, ze względu na doświadczenie i najlepszą znajomość lokalnych realiów, z miejsca zostaje liderem. Ona – będąca istotą dopiero uczącą się ludzkich zwyczajów – dzięki swojemu urokowi oraz otwartości odgrywa zaś niejako rolę mediatora i łącznika między chłodnym i oschłym Brianem a pełnymi młodzieńczej fantazji Kitty, Kurtem i Rachel.

Życie na emigracji

Spora sympatia, którą zapałałem do tego tytułu wynika na pewno po części z tego, że Claremont oddał mi tutaj to, co sam zabrał niektórymi decyzjami w sztandarowej serii o mutantach – nie tylko konkretnych bohaterów, ale przede wszystkim nacisk na dynamikę w drużynie oraz oddech i przestrzeń na ich spokojny, stopniowy rozwój. Excalibura nie dotyczył casus X-Men, którzy po kasowych hitach pokroju Dark Phoenix Saga lub Days of Future Past znaleźli się na świeczniku i stale musieli podbijać stawkę. W mniej flagowym periodyku Claremont mógł pozwolić sobie na więcej luzu i dystansu oraz odsłonić swoje niezłe komediowe wyczucie, którym tak oszczędnie chwalił się w X-Men i o którego szeroki zakres prawdę mówiąc wcale go nie podejrzewałem. W Excalibur nie raz udało mu się mnie rozbawić.

Scenarzysta prędko daje do zrozumienia, że nowy tytuł nie będzie służył mu za przedłużenie jego autorskich pomysłów związanych z propagandą, politycznymi intrygami i prześladowaniami wobec mutantów. Nie po to wyciągał kilku z nich ze Stanów Zjednoczonych, by dalej wałkować ten temat i stawiać im naprzeciw Sentinele czy tajne rządowe służby. Wyspy Brytyjskie potraktował jako enklawę, której ten problem zdaje się nie dotykać. Tu występują inne – dziwniejsze, bardziej magiczne, ale czego spodziewać się po krainie, z której wywodził się Merlin?

Zupełnie nietypowa dla komiksów o mutantach konwencja, duża samoświadomość, śmiałość w prezentowaniu największych absurdów,  pokręconych przeciwników i ogólnie szalonych, multiwersalnych przygód sprawiają, że seria przywodzi na myśl przystępniejsze, nie aż tak narkotyczne owoce wyobraźni Grant Morrison lub Alana Moore’a – tego drugiego zwłaszcza.      

Może wynika to z faktu, że lwią część omawianego runu Claremonta ilustruje Alan Davis, znany m.in. z MiraclemanaKapitana Brytanii, pisanych przez jego sławnego imiennika – Excaliburowi znacznie bliżej do popisów Moore’a z Mighty World of Marvel oraz The Daredevils (dwóch brytyjskich antologii wydawanych pod szyldem Marvel UK, w których przyszły autor Watchmen rozwijał swoją opowieść o Braddocku) niż do dowolnego zeszytu X-Men. Pozornie kreska Davisa jawi się jako dość typowa dla schyłku lat 80. w komiksowym mainstreamie, ale nie potrafię odmówić mu pewnej, trudnej do sprecyzowania energii, która biła także np. z prac Byrne’a i Smitha. Czasem w samym sposobie rysowania twarzy, mimiki czy sylwetek postaci czuć jakąś lekkość, jakby tworzenie komiksów było najprostszą rzeczą na świecie i sprawiało artyście czystą dziecięcą radość. Tak też jest w tym przypadku.

Miecz został wyciągnięty

Jako że nie zbieram komiksów z popularnych kioskowych kolekcji, a drużyna do niedawna była mi znana jedynie z nazwy, zupełnie umknęło mi, że pod koniec 2019 roku w ramach cyklu „Superbohaterowie Marvela” ukazał się dedykowany jej tom. W 76. albumie tejże kolekcji od Hachette znalazły się one-shot Excalibur Special: The Sword is Drawn – pełniący dla Excalibur podobną funkcję prologu co niegdyś Giant Size X-Men dla drugiej generacji X-Men – oraz pierwsze pięć zeszytów regularnego periodyku Claremonta i Davisa. Jeżeli po mojej rekomendacji dalej nie jesteście przekonani, że warto zapoznawać się od razu z całością, dajcie przynajmniej szansę temu materiałowi. Początkowe numery bardzo dobrze obrazują jaki ton towarzyszy reszcie serii. Gdyby omawiany tom wylądował w kioskach teraz, pewnie sam bym się na niego skusił.

Podsumowując, Excalibur stanowi kolejny dowód na to, jak pełną pomysłów głowę w kwestii rozbudowy świata mutantów Marvela miał Chris Claremont, gdy był u szczytu swojej scenariopisarskiej formy. I nawet jeśli nie stały za tym tytułem żadne rewolucyjne założenia i jego głównym celem było znalezienie ulubieńcom czytelników, Kurtowi i Kitty, jakiegokolwiek zajęcia, nie mam z tym problemu.

Dla kogo to historie?

Po pierwsze, dla fanów mutantów. Excalibur ma ducha wczesnych X-Men, z czasów zanim cykl nabrał wydźwięku społecznego komentarza. To czysta, zwariowana rozrywka. Po drugie dla miłośników twórczości Alana Moore’a. Widzę w tej serii krzyżówkę tego, co Claremont proponował w Uncanny… i tego, co charakteryzowało, dajmy na to Kapitana Brytanię czy znacznie późniejszą Ligę Niezwykłych Dżentelmenów.

Jak przeczytać?

Dobrym rozwiązaniem będą wydania zbiorcze z Epic Collection lub omnibusy. Najlepszym – znalezienie zeszytów Claremonta na Marvel Unlimited. Jak wspomniałem wyżej, początek serii dostępny jest także po polsku w poświęconym Excaliburowi tomie kolekcji „Superbohaterów Marvela”.  

Superbohaterowie Marvela:

Excalibur Special: The Sword is Drawn oraz Excalibur (1988) #1-5

Excalibur Epic Collection:

VOL 1: Captain Britain (1976) #1-2, Excalibur Special: The Sword is Drawn, Excalibur (1988) #1-11, Excalibur: Mojo Mayhem, materiał z Mighty World of Marvel #7, 14-15; Marvel Comics Presents (1988) #31-38

VOL 2: Excalibur (1988) #12-30
VOL 3: Excalibur (1988) #31-41; Excalibur: Weird War III, The Possession And Air Apparent; Sensational She-Hulk (1989) #26 oraz materiał z Marvel Comics Presents (1988) #75

Excalibur Classic:

Excalibur (1988) #1-5 oraz Excalibur Special: The Sword Is Drawn

Excalibur (1988) #6-11 oraz Excalibur: Mojo Mayhem
Excalibur (1988) #12-20
Excalibur (1988) #21-28
Excalibur (1988) #29-34 oraz Excalibur: Weird War III

Wykorzystane materiały graficzne są własnością Marvel Comics.

mjanota
mjanota

Zaczytuję się w komiksach superbohaterskich z różnych czasów, ale najwięcej entuzjazmu budzą u mnie te z lat 80. Ulubione tytuły: "Daredevil" Franka Millera, "Uncanny X-Men" i "Excalibur" Chrisa Claremonta, a także "Sensational She-Hulk" Johna Byrne'a oraz "Wonder Woman" George'a Pereza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *