UNCANNY X-MEN Chrisa Claremonta – wszystko, co chcesz wiedzieć o mutantach Marvela

Do tej pory opowiadałem tutaj o mniej popularnych runach. Teraz przyszła kolej zmierzyć się z prawdziwą legendą. Powiedzieć, że Chris Claremont uratował X-Men, to nic nie powiedzieć. Wybiórcza lektura jego najsłynniejszych komiksów dostępnych po polsku, takich jak np. Dark Phoenix Saga czy Days of Future Past, nie oddaje tego jak bogaty, rozbudowany i zniuansowany świat udało mu się stworzyć… praktycznie z niczego.

Dlaczego zwróciłem uwagę na ten run?

Gdy wreszcie zmobilizowałem się do przeczytania Sagi Mrocznej Phoenix, okazało się, że to kawał wyśmienitego komiksu. Zachęciła mnie do tego również książka Seana Howe’a pt. Niezwykła historia Marvel Comics, w której temat X-Men Claremonta powracał regularnie.

O jakim mówimy tu materiale?

Na pierwszy, najważniejszy run Chrisa Claremonta w Uncanny X-Men składają się zeszyty X-Men (1963-2011) #94-279 z lat 1975-1991 oraz tytuły poboczne, których w tym materiale nie brałem pod uwagę i których do wyboru jest tyle, że najpewniej pomówimy sobie o nich innym razem.


Omówienie:

Aktualnie tytuły z X-Men stanowią filar wydawniczej oferty Marvela, a obok sztandarowej, głównej serii ukazują się liczne spin-offy o konkretnych postaciach czy drużynach. Zamknięcie wszystkich tych bohaterów w jednym tytule dziś byłoby czymś nierealnym – mówimy tu w końcu o setce postaci. Wręcz nie do pomyślenia wydaje się to, że X-Men długo było dla Marvela kukułczym jajem, na które konkretnego pomysłu nie mieli nawet jego słynni ojcowie, Stan Lee oraz Jack Kirby. Oryginalny periodyk o mutantach, który wystartował już w 1963 roku, po numerze #66 został zawieszony i przez pięć kolejnych lat na jego łamach ukazywały nie wyłącznie przedruki pierwszych historii. W wydawnictwie nikt nie zdawał się wiedzieć w jakim kierunku kontynuować opowieść o wybitnie uzdolnionych uczniach Charlesa Xaviera i co jeszcze można za jej pomocą powiedzieć.

Dopiero one-shot Giant-Size X-Men Lena Weina i Dave’a Cockruma z 1975 roku, zapowiadający nowe rozdanie kart i wymianę starej gwardii złożonej z Cyclopsa, Beasta, Angela, Icemana oraz Marvel Girl na nową, której trzon mieli stanowić Storm, Wolverine, Colossus oraz Nightcrawler, odmienił sytuację mutantów i tchnął w ich przygody drugie życie. Wkrótce potem regularną serię przejął Chris Claremont i nadał jej tyle charakteru, że z miejsca stała się bestsellerem.

Na początek: dywersyfikacja

Nowa drużyna była różnorodna – bohaterowie pochodzili z innych krajów, reprezentowali inne mniejszości i mieli swoje unikalne osobowości. Nie była to już, jak oryginalny zespół, grupka podobnych do siebie dzieciaków, którzy w mniejszym lub większym stopniu mogliby funkcjonować w społeczeństwie. Oni potrzebowali takiego azylu, potrzebowali przyjaciół, na których mogliby liczyć i akceptacji, o którą wcześniej w ich stronach było im trudno. Pochodząca z Afryki, kontrolująca pogodę Storm mogła w szkole Xaviera poczuć się jak zwykły człowiek – nie była już wykorzystywaną do czyichś celów dziecięcą złodziejką czy nastoletnią boginią. Samotnik Wolverine odnalazł wśród X-Men ludzi, którzy nie traktowali go jak maszynę do zabijania o zwierzęcym instynkcie, a obdarzyli zaufaniem i obcą mu troską. Colossus wyrwał się dzięki nim z rosyjskiej wsi i mógł odsłonić swoją wrażliwszą, artystyczną duszę. Dla Nightcrawlera szkoła okazała się zaś niemal ostatnią deską ratunku – bez znalezienia schronienia u Profesora X, niebieskoskóry Kurt dalej byłby zapewne prześladowany na niemieckiej prowincji i kto wie czy odbierany przez mieszkańców jako demon i wcielenie diabła nie trafiłby ostatecznie na stos.

U Claremonta X-Men ponownie spotkali na swojej drodze Magneto – tym razem jednak ich największy przeciwnik zyskał nowe tło, to właśnie u tego scenarzysty wyszły na jaw żydowskie pochodzenie mistrza magnetyzmu oraz wpływający na jego motywację pobyt w obozie w Auschwitz. Nawiązali także kontakt z międzygalaktycznym imperium Shi’ar, zmagali się z kosmiczną rasą Brood, która przeprowadzała swoje inwazje, składając w przeciwnikach jaja i przejmując ich ciała. Po licznych przygodach, rozgrywających się w kosmosie, drużyna toczyła jeszcze trudniejsze boje na Ziemi – konkretnie z niechęcią ludzi, urządzających polowania na mutantów.

Wrogowie publiczni

Czy samo to, że Claremont czyni z X-Men prześladowanych wyrzutków i zwraca uwagę na potrzebę tolerancji oraz równości, jakoś szczególnie uszlachetnia jego run? Każe traktować go jak ważny głos w dyskusji i ambitniejszą pozycję niż wydawane równolegle inne tytuły Marvela? W niewielkim stopniu może i tak – Days of Future Past i wydane w osobnym albumie God Loves, Man Kills potrafią wyciągnąć czytelnika ze strefy komfortu i zmusić go do pewnej refleksji, ale przez większą część czasu X-Men pozostają jednak dość bliskie typowej formule komiksu superbohaterskiego. Wątek uciskanej mniejszości doceniam, bo stoją za nim dobre chęci i dla wielu młodych czytelników X-Men mogli być pierwszą stycznością z tą problematyką i jej mechanizmami – wszak wiele słów, które padają z ust niektórych komiksowych przeciwników mutantów, do dziś można usłyszeć w niemal identycznej formie w polaryzującym się politycznym dyskursie – ale w ogólnym rozrachunku bardziej niż manifest, stanowi po prostu interesujący punkt wyjścia dla wielu historii i nadaje im wartościowy kontekst.

To także za czasów Claremonta społeczność mutantów zaczęła się rozrastać. Pojawiały się nowe strony konfliktu i nowi bohaterowie inaczej odnajdujący się w tej napiętej politycznej sytuacji, jaka ogarnęła ówczesny świat Marvela. Z jednej strony sławę zyskiwała tworząca niepowtarzalne widowiska, piosenkarka-mutantka Dazzler, z drugiej coraz więcej odrzucanych przez społeczeństwo mutantów schodziło do podziemia, by tam odnaleźć spokój i akceptację. Do drużyny Xaviera stale dołączali również kolejni członkowie – m.in. rezolutna, przenikająca przez ściany nastolatka, Kitty Pryde; wychowywana przez Mystique, ewoluująca z czarnego charakteru do pozytywnej postaci, Rogue; boleśnie doświadczona przez dystopijną przyszłość córka Cyclopsa, Rachel Summers czy też siostra Kapitana Brytanii, telepatka Psylocke. Postacie to zresztą na tyle złożony i warty uwagi temat, że zasługiwałby na osobny, dedykowany im artykuł.

Choć Claremontowi często zarzuca się, że poprzez X-Men ujawniał miejscami pewne swoje fetysze i fantazje – wystarczy spojrzeć tylko na stroje Goblin Queen czy członków Hellfire Club albo pierwsze przedstawienia Storm – nie sposób nie docenić tego, jak udanie w ogólnym rozrachunku udało mu się przedstawiać kobiece bohaterki. Bardzo często to właśnie one wysuwały się na pierwszy plan i dostawały znacznie ciekawsze wątki niż męskie postacie. Niekiedy stanowiły zresztą większość w zespole, a seria bez żadnego problemu zdawałaby zwykle test Bechdel. Jean, Kitty Pryde, Storm, Rogue, Rachel Summers, Mystique – to kobiety zawsze były w centrum najważniejszych historii z tego runu i żadnej nie definiowały wyłącznie związki z mężczyznami. Ba, żeby dowieść, że Claremont niejako wyprzedzał swoje czasy, dodam tylko, że ostatnia z nich wg jego zamysłu miała być biseksualna, na co ostatecznie nie pozwoliło wówczas wydawnictwo.

Nieoceniony wkład rysowników

Biorąc pod uwagę długość runu Claremonta – blisko 200 zeszytów głównej serii – można by spróbować podzielić go na poszczególne etapy. Najłatwiej i najczytelniej kierować się z rotacjami wśród rysowników, z którymi zazwyczaj wiązała się także odczuwalna zmiana tonu całości. Początkowo autora wspierał wspomniany Cockrum, a zatem autor projektów postaci zaprezentowanych oryginalnie na potrzeby Giant-Size X-Men, czyli Storm, Colossusa czy Nightcrawlera. Tę fazę runu określiłbym dojrzewaniem i szukaniem tożsamości. Udanie przedstawiła czytelnikom nowych bohaterów, sprawnie położyła podwaliny pod ich charaktery i zachodzące między nimi relacje, ale fabularnie dalej zdawała się tkwić jeszcze w dawno minionej Srebrnej Erze Komiksu. Był to w skrócie czas patetycznych złoczyńców i dość topornej narracji.

To, co zadziało się później, okazało się sporym skokiem jakościowym – Cockruma zastąpił John Byrne i to rysowane przez niego komiksy zapisały się wielkimi zgłoskami w dziejach Marvela. To wtedy powstały bowiem dwie najgłośniejsze historie autorstwa Claremonta: Dark Phoenix Saga oraz Days of Future Past. Uważam, że obie do tej pory mogą zaoferować sporo atrakcji współczesnemu czytelnikowi, a stojące za nimi koncepty, jakimi były odpowiednio opętanie Jean Grey przez potężną kosmiczną istotę Phoenix oraz prawdziwie przerażająca wizja przyszłości, w której mutanci poddawani są eksterminacji i zamykani w specjalnych obozach, na zawsze odmieniły uniwersum. Zarówno jedna, jak i druga nieprzypadkowo ciągle, czterdzieści lat po premierze, stanowią punkt odniesienia dla kolejnych komiksów oraz filmów. Run Byrne’a nie był wcale krótki, ale przynosił praktycznie hit za hitem.

Po nim na ok. dwadzieścia zeszytów do serii powrócił Cockrum – już z lepszym skutkiem, choć nie można nie odnieść wrażenia, że X-Men za jego kadencji zboczyli co nieco z kursu wyznaczonego przez Claremonta wspólnie z Byrnem. Cykl ponownie obrał kurs na kosmos, ale ani scenariuszowo, ani graficznie nie szedł z tym rozmach, który byłby zbliżony do dajmy na to monumentalnej Sagi Mrocznej Phoenix.

Mutantów na ziemię ściągnał z powrotem Paul Smith, który jako rysownik dołączył do Claremonta na moment, bo zaledwie na dziesięć numerów, ale o dziwo zdołał w tym czasie odcisnąć na serii swoje piętno. Dzięki niemu X-Men odzyskali przebojowość. Możliwe, że był to też moment, w którym Claremont dokonywał najciekawszych zmian w osobowościach bohaterów, znacznie rozwijając charaktery np. Storm czy Rogue. Mam wrażenie, że ten okres w historii X-Men jest niesłusznie niedoceniany – dla mnie wniósł jednak sporo świeżości i nie licząc topowych zeszytów z rysunkami Byrne’a był moim ulubionym.

Wielce prawdopodobne, że etap ze Smithem jest trochę pomijany, przez to, że na stołku rysownika zastąpił go znacznie popularniejszy John Romita Jr – jego dłuższy run obfitował w udane, efektowne historie, więc nic dziwnego, że przyćmił ostatecznie Smitha. Przy tytule udzielali się również m.in. Marc Silvestri, Rick Leonardi oraz Jim Lee, ale za ich czasów X-Men zatracili wyrazisty, charakterystyczny dla nich styl stworzony przez Byrne’a.

Nie mogę nie wspomnieć także o pojedynczych zeszytach z ilustracjami Barry’ego Windsora Smitha (którego możecie znać choćby z Weapon X) – Wounded Wolf i dylogia Lifedeath to rysunkowe perełki, absolutnie najlepsze pod tym kątem, co miał do zaoferowania run Claremonta.

Masakra Mutantów

Gdy dobrnąłem do jego półmetku, co wymagało ode mnie przeczytania mniej więcej stu zeszytów X-Men, byłem pod wrażeniem kreatywności scenarzysty i tego jak umiejętnie przychodziło mu dawanie tej serii drugiego życia, kiedy wydawało się, że powiedziała już wszystko co tylko mogła i najlepsze historie miała za sobą. Pomyślałem wówczas, że szkoda, że Claremont nie dostał tego tytułu na stałe na wyłączność. Nieco później zdarzył się jednak story arc pt. Mutant Massacre – który zawiązał się znakomicie, pchnął serię w znacznie mroczniejsze, poważniejsze rejony, ale jednocześnie rozbił tytułowy zespół i pozbawił go ciekawej wewnętrznej dynamiki, której mimo roszad nigdy już nie udało się odzyskać.

Scenarzystę po masakrze mutantów zaczęła przytłaczać mnogość wątków i postaci, także tych, które zrodziły się w seriach pobocznych typu The New Mutants czy X-Factor, ale stały się przy tym na tyle ważnym elementem uniwersum X-Men, że nie dało się ich zignorować i nie wpleść w pewnym momencie w przygody głównej drużyny. Nazbierało się konfliktów i przeciwników, do których konieczne było oddelegowanie rozmaitych bohaterów, co sprawiło, że różne zespoły mutantów zaczęły się rozpadać, mieszać, wymieniać członkami. Granice się zacierały, doszło do tego, że ciężko było w zasadzie stwierdzić kto jest gdzie i po co. W całym tym zamieszaniu zaniedbane zostało to, co na początku rozpędziło tę serię i uczyniło ją bestsellerem, czyli relacje między postaciami i ich stopniowy rozwój. Zniknęło to poczucie linearności wątków Scotta, Ororo, Jean czy Logana. Przestały zmierzać w jasno określonym kierunku. Po lekturze ostatnich numerów zrozumiałem, czemu potrzebne było pewne odświeżenie.

W jednym z finałowych zeszytów pióra Claremonta Storm, która lwią część jego runu byłą liderką X-Men, zauważa, że czasy się zmieniły, odkąd wraz z Wolverinem i spółką dołączyła do zespołu. Zmienił się świat, zmienił się skład jej drużyny, pojawiły się nowe… To był dobry moment dla Claremonta, by się pożegnać. Bądź co bądź, był jednak reprezentantem starej szkoły i mimo że jego styl oraz scenariusze stale ewoluowały, dzięki czemu seria długo potrafiła dostarczać sporo rozrywki, doszedł do punktu, w którym pałeczkę należało przekazać następcom. Nowe pokolenie mutantów potrzebowało nowych autorów.

Dla kogo to historie?

Kto chce po prostu poznać jak najlepiej lore mutantów, nie może zignorować tego, co stworzył Claremont. To nie tylko początki popularnych postaci, ale także komiksy, w których po raz pierwszy pojawiają się powracające w późniejszych latach motywy i koncepty.

Jak przeczytać?

Run Claremonta jest dostępny po polsku, ale na wyrywki. Niektóre zeszyty wydał TM-Semic, inne Egmont czy Hachette. Ja całość przeczytałem na Marvel Unlimited i wam również polecam to rozwiązanie. Zebranie pełnego runu na papierze wiąże się ze znacznie większym kosztem – ani wydanie omnibusowe, ani to w ramach linii Epic Collection, w przeciwieństwie do bazy na Unlimited czy Comixology, ciągle nie są zresztą kompletne. Przykładowe edycje papierowe poniżej.

X-Men Epic Collection:

VOL 5: Giant-Size X-Men (1975) #1, Uncanny X-Men (1963) #94-110, Marvel Team-Up (1972) #53, 69-70, Annual (1976) #1, Iron Fist (1975) #14-15 oraz materiał z FOOM (1973) #10
VOL 6: Uncanny X-Men (1963) #111-128, Annual (1970) #3; Marvel Team-Up (1972) #89; Incredible Hulk Annual (1968) #7
VOL 7: X-Men (1963) #129-143, Uncanny X-Men Annual (1970) #4, Marvel Treasury Edition (1974) #26-27, Phoenix: The Untold Story (1984) oraz materiał z Marvel Team-Up (1972) #100
VOL 8: Uncanny X-Men (1981) #144-153, X-Men Annual (1970) #5, Avengers Annual (1967) #10, Bizarre Adventures (1981) #27 oraz materiał z Fanfare (1982) #1-4
VOL 12: Uncanny X-Men (1963) #189-198, X-Men Annual (1970) #8, X-Men and Alpha Flight (1985) #1-2, Nightcrawler (1985) #1-4
VOL 17: Uncanny X-Men (1963) #248-267
VOL 19: X-Men Annual (1970) #15, X-Factor (1986) #65-70, Uncanny X-Men (1981) #278-280, X-Men (1991) #1-3, materiał z New Mutants Annual #7 i X-Factor Annual #6

X-Men Chrisa Claremonta po polsku:

Poniższa tabelka prezentuje w jakich polskich edycjach ukazywał się dotychczas run Claremonta. Ze względu na jej wielkość, czytelnikom korzystającym ze smartfona rekomenduję obrócić urządzenie.

TM-Semic
Mandragora
Kolekcje Hachette
Egmont
Kolekcja Carrefour
polskie wydania
Giant Size X-Men #1 Essential X-Men #1 Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #63 - Uncanny X-Men: Druga Geneza
X-Men #94 X-Men #03 (3/1992): Wolverine sam!; Przegrani bohaterowie!; Pożegnanie...
X-Men #95
X-Men #96 X-Men #03 (3/1992): Wolverine sam!; Przegrani bohaterowie!; Pożegnanie...
X-Men #97
X-Men #98
X-Men #99
X-Men #100
X-Men #101
X-Men #102
X-Men #103
X-Men #104
X-Men #105
X-Men #106
X-Men #107
X-Men #108
X-Men #109
X-Men #110
X-Men #111
X-Men #112
X-Men #113
X-Men #114
X-Men #115
X-Men #116
X-Men #117 Superbohaterowie Marvela #71 - Profesor X
X-Men #118
X-Men #119
X-Men #120 Superbohaterowie Marvela #78 - Alpha Flight Essential X-Men #2
X-Men #121
X-Men #122 Superbohaterowie Marvela #117 - Colossus
X-Men #123
X-Men #124
X-Men #125
X-Men #126
X-Men #127
X-Men #128
X-Men #129 X-Men #01 (1/1992): ...Boże, chroń to dziecię...; Dazzler; Beast - Czy to jest możliwe? Superbohaterowie Marvela #118 - Kitty Pryde Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #6: Uncanny X-Men. Mroczna Phoenix
X-Men #130
X-Men #131 X-Men #02 (2/1992): Ratuj się kto może!; A imię ich ogień piekielny; Narodzili się X-Men
X-Men #132
X-Men #133 X-Men #03 (3/1992): Wolverine sam!; Przegrani bohaterowie!; Pożegnanie...
X-Men #134
X-Men #135 X-Men #04 (4/1992): Dark Phoenix; Dziecko Światła i Ciemności; Ponowne narodzenie!
X-Men #136
X-Men #137 X-Men #05 (1/1993): Przekleństwo Phoenix; Żałoba; Tajemnicza Spider-Woman
X-Men #138 Wielka Kolekcja Komiksów Marvela #130 - X-Men: Czasy minionej przyszłości
X-Men #139
X-Men #140
X-Men #141
The Uncanny X-Men #142
The Uncanny X-Men #143
The Uncanny X-Men #144
The Uncanny X-Men #145
The Uncanny X-Men #146
The Uncanny X-Men #147
The Uncanny X-Men #148
The Uncanny X-Men #149
The Uncanny X-Men #150 Marvel Komiks Wielkie Pojedynki: X-Men kontra Magneto
The Uncanny X-Men #151
The Uncanny X-Men #152
The Uncanny X-Men #153
The Uncanny X-Men #154
The Uncanny X-Men #155
The Uncanny X-Men #156
The Uncanny X-Men #157
The Uncanny X-Men #158
The Uncanny X-Men #159
The Uncanny X-Men #160
The Uncanny X-Men #161
The Uncanny X-Men #162
The Uncanny X-Men #163
The Uncanny X-Men #164
The Uncanny X-Men #165
The Uncanny X-Men #166
The Uncanny X-Men #167
The Uncanny X-Men #168
The Uncanny X-Men #169
The Uncanny X-Men #170
The Uncanny X-Men #171 Superbohaterowie Marvela #114 - Rogue
The Uncanny X-Men #172
The Uncanny X-Men #173
The Uncanny X-Men #174
The Uncanny X-Men #175
The Uncanny X-Men #176
The Uncanny X-Men #177
The Uncanny X-Men #178
The Uncanny X-Men #179
The Uncanny X-Men #180
The Uncanny X-Men #181
The Uncanny X-Men #182
The Uncanny X-Men #183
The Uncanny X-Men #184
The Uncanny X-Men #185
The Uncanny X-Men #186 X-Men #06 (2/1993): Życie/śmierć Superbohaterowie Marvela #109 - Storm
The Uncanny X-Men #187
The Uncanny X-Men #188
The Uncanny X-Men #189
The Uncanny X-Men #190
The Uncanny X-Men #191
The Uncanny X-Men #192
The Uncanny X-Men #193
The Uncanny X-Men #194
The Uncanny X-Men #195
The Uncanny X-Men #196
The Uncanny X-Men #197 X-Men #08 (4/1993): Ocalić Arcade'a?!?; Kręta ścieżka
The Uncanny X-Men #198 X-Men #07 (3/1993): Życie/śmierć II, Ranny wilk Superbohaterowie Marvela #109 - Storm
The Uncanny X-Men #199 X-Men #08 (4/1993): Ocalić Arcade'a?!?; Kręta ścieżka
The Uncanny X-Men #200 X-Men #09 (5/1993): Sąd nad Magneto
The Uncanny X-Men #201 X-Men #10 (6/1993): Pojedynek; Wolność to wyraz czteroliterowy
The Uncanny X-Men #202
The Uncanny X-Men #203
The Uncanny X-Men #204
The Uncanny X-Men #205 X-Men #07 (3/1993): Życie/śmierć II, Ranny wilk
The Uncanny X-Men #206 X-Men #10 (6/1993): Pojedynek; Wolność to wyraz czteroliterowy
The Uncanny X-Men #207
The Uncanny X-Men #208
The Uncanny X-Men #209
The Uncanny X-Men #210 X-Men. Punkty zwrotne. Masakra mutantów
The Uncanny X-Men #211
The Uncanny X-Men #212
The Uncanny X-Men #213
The Uncanny X-Men #214
The Uncanny X-Men #215
The Uncanny X-Men #216
The Uncanny X-Men #217
The Uncanny X-Men #218
The Uncanny X-Men #219
The Uncanny X-Men #220
The Uncanny X-Men #221
The Uncanny X-Men #222
The Uncanny X-Men #223
The Uncanny X-Men #224 X-Men #12 (2/1994): Ciemność przed świtem; Złudne nadzieje!
The Uncanny X-Men #225 X-Men. Punkty zwrotne. Upadek mutantów
The Uncanny X-Men #226 X-Men #13 (3/1994): Powiedzcie Spartanom; W objęcia bestii!
The Uncanny X-Men #227
The Uncanny X-Men #228
The Uncanny X-Men #229
The Uncanny X-Men #230
The Uncanny X-Men #231
The Uncanny X-Men #232
The Uncanny X-Men #233
The Uncanny X-Men #234
The Uncanny X-Men #235
The Uncanny X-Men #236
The Uncanny X-Men #237
The Uncanny X-Men #238
The Uncanny X-Men #239 X-Men. Punkty zwrotne. Inferno
The Uncanny X-Men #240
The Uncanny X-Men #241
The Uncanny X-Men #242
The Uncanny X-Men #243
The Uncanny X-Men #244
The Uncanny X-Men #245
The Uncanny X-Men #246
The Uncanny X-Men #247
The Uncanny X-Men #248 X-Men. Jim Lee
The Uncanny X-Men #249
The Uncanny X-Men #250
The Uncanny X-Men #251
The Uncanny X-Men #252
The Uncanny X-Men #253
The Uncanny X-Men #254
The Uncanny X-Men #255
The Uncanny X-Men #256 X-Men. Jim Lee
The Uncanny X-Men #257
The Uncanny X-Men #258
The Uncanny X-Men #259
The Uncanny X-Men #260
The Uncanny X-Men #261
The Uncanny X-Men #262
The Uncanny X-Men #263
The Uncanny X-Men #264
The Uncanny X-Men #265
The Uncanny X-Men #266
The Uncanny X-Men #267
The Uncanny X-Men #268 X-Men. Jim Lee
The Uncanny X-Men #269
The Uncanny X-Men #270 X-Men #14 (4/1994): Plan X-terminacji cz.1: Pierwsze starcie; cz.2: Punkt krytyczny
The Uncanny X-Men #271
The Uncanny X-Men #272 X-Men #15 (5/1994): Plan X-terminacji cz.3: Ciężkie zbrodnie; Zgromadzenie
The Uncanny X-Men #273 X-Men #16 (6/1994): Za dużo mutantów; Rozdroża X-Men. Jim Lee
The Uncanny X-Men #274
The Uncanny X-Men #275 X-Men #17 (7/1994): Droga donikąd
The Uncanny X-Men #276 X-Men #18 (8/1994): Podwójna śmierć; Uwolnić Charliego
The Uncanny X-Men #277
The Uncanny X-Men #278 X-Men #21 (11/1994): Bitwa o wyspę Muir; Zły do szpiku kości! Superbohaterowie Marvela #71 - Profesor X
The Uncanny X-Men #279

Wykorzystane materiały graficzne są własnością Marvel Comics.

mjanota
mjanota

Zaczytuję się w komiksach superbohaterskich z różnych czasów, ale najwięcej entuzjazmu budzą u mnie te z lat 80. Ulubione tytuły: "Daredevil" Franka Millera, "Uncanny X-Men" i "Excalibur" Chrisa Claremonta, a także "Sensational She-Hulk" Johna Byrne'a oraz "Wonder Woman" George'a Pereza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *